Impreza była udana ale rano trzeba się obudzić idę do sklepu aby uspokoić puls i dzikie wycie w głowie. Kolejka nie za długa sami faceci, słyszę głos oglądam się nikogo nie ma tyle to ja nie wypiłem ale pytanie powraca faktycznie za mną stoi Pani niewielkiego wzrostu „czy Pan stoi na końcu” rany znowu to samo jak w kabarecie, a czy słyszy Pani moje wycie jakie wycie z bólu. Sądziłem, że to zakończy temat jednak słyszę jak za mną coś sapie odwracam się a facetka nadmuchuje się jak pompowany materac i jednym tchem wywala cham, bydle, prostak itd. – kolejka rechocze – sprzedawczyni nie chce wydawać złotego trunku. Przychodzi kierownik sądząc po twarzy facet po mocnych przejściach chyba pił na skalę przemysłową. Wprowadza dryl wojskowy krótko i rzeczowo – czego ile – i wszystko wraca do normy. Każdy kupił wedle potrzeb, celna uwaga kierownika „piwa nie otwieramy o blat, pijemy na trawniku” tego drugiego nie zrozumiałem ale czy ja muszę wszystko rozumieć.